Nie od dziś wiadomo, że fintech krok po kroku realizuje kolejne etapy rewolucji w sektorze usług bankowych. Głównym beneficjentem takiego stanu rzeczy są przede wszystkim – poza samymi fintechami – konsumenci. Tradycyjna bankowość przyjmuje rożne strategie odnośnie zaistniałego status quo. Część banków, między innymi Santander, stale silnie inwestuje w najbardziej perspektywiczne fintechowe startupy, aby następnie zaimplementować zaproponowane przez nie rozwiązania dla swoich klientów. Inni – starają się tworzyć własne produkty, wprowadzane następnie przez pozostałych graczy na rynku. Tutaj jednym z najlepszych przykładów jest Bank PKO BP oraz opracowany przez bankowy dział IT system płatności zbliżeniowych BLIK. Wciąż nieustannie trwający czas epidemii zmienił wiele zachowań i przyzwyczajeń, które wcześniej często nie były nawet poddawane dyskusji. W jaki sposób koronawirus odcisnął swoje piętno na sektorze nowoczesnych usług finansowych, czyli popularnym fintechu? Jakich perspektyw powinniśmy się spodziewać po pełnym otwarciu gospodarek w kontekście globalnym?
Nadzwyczajne czasy wymagają nadzwyczajnych rozwiązań
Przewartościowanie priorytetów – tak chyba najprościej i najbardziej racjonalnie należy opisać zmiany, które w naszym życiu wprowadził koronawirus. Restrykcje sanitarne zmusiły sektor finansowy, podobnie jak wiele innych, do nowego otwarcia – i spojrzenia w przyszłość z zupełnie innej perspektywy. Potrzeba pełnej mobilności wprowadzanej wraz z pełną kompatybilnością używanych rozwiązań stały się w przeciągu kilku tygodni wyznacznikiem skuteczności adaptacji zarówno bankowości tradycyjnej, jak i fintechowych potentatów.
Nieuczciwym byłoby jednak stawianie ich w tym kontekście obok siebie – głównie z racji na fakt, że dla fintechów przeniesienie niemalże 100 procent działalności w świat cyfrowy nie było aż takim wyzwaniem. Taki stan rzeczy to zasługa przede wszystkim tego, że znacząca większość oferowanych usług fintechów jest dostępna wyłącznie online. Model pozwala na ograniczenie kosztów prowadzenia oddziałów wraz z minimalizacją kosztów stałych. To w rezultacie zapewnia pełną mobilność, tym samym często zamykając się niejako na klientów aktualnie związanych niemalże wyłącznie z bankowością tradycyjną. Pomimo tego fintechy również często zostały zmuszone do cięć. Rynkowy potentat, Revolut, ogłosił wprowadzenie ograniczeń w najtańszym planie oferowanym klientom oraz liczne zwolnienia w polskim oddziale firmy. W przeciwieństwie do bankowości tradycyjnej fintechy zazwyczaj nie były jednak zmuszone stawać przed skomplikowanym zadaniem przeniesienia kilku tysięcy pracowników w tryb pracy zdalnej niemalże z dnia na dzień. Tym samym mogły skupić się na wprowadzaniu skonkretyzowanych rozwiązań oferowanych klientom, zamiast zajmować się w pierwszej kolejności swoimi problemami wewnętrznymi. Chociażby Starling Bank uruchomił funkcję "połączonej karty", która umożliwia przekazanie drugiej, "zapasowej" karty debetowej powiązanej z kontem klienta komuś, kto może wydatkować w jegoimieniu. Z kolei zespół deweloperów z firm Fronted, Credit Kudos i 11:FS stworzył dla osób samozatrudnionych t. zw. Covid Credit, umożliwiający dostęp do zapomóg finansowych dla osób w najtrudniejszej sytuacji, które nie zostały objęte rządowym wsparciem. Znaczącą rolę powoli zyskują również fintech software house’y, oferejące usługi IT wykorzystujące najnowsze rozwiązania z sektora Fintech takie jak Blockchain lub AI.
Mobilność i bezpieczeństwo ponad wszystko
Z racji obostrzeń i zaleceń sanitarnych nieznacznie wzrósł zarówno wolumen płatności kartą jak i telefonem - chociażby w Indiach wyniósł on ok. 5%. Zdaniem wielu ekspertów związanych z bankowością oraz psychologią społeczną taki trend może utrzymać się na dłużej. Według raportu Mordor Intelligence "Mobile Payments Market - Growth, Trends, and Forecast" (2020-2025) korzystanie z płatności mobilnych będzie nadal intensywnie rosło, a roczna skumulowana stopa wzrostu wyniesie aż 26,93%. W Europie Środkowej jest to głównie spowodowane wciąż bardzo młodym systemem bankowym, często rozwijanym od podstaw dopiero w latach 90. Z tego względu wiele zachowań nie jest aż tak silnie zakorzenionych w społeczeństwie, które tym samym jest znacznie bardziej podatne na wszelkiego rodzaju innowacje.
Kolejnym elementem o którym trudno nie wspomnieć są t. zw. budgeting apps, czyli aplikacje do planowania i kontrolowania budżetu. Choć ich popularność w Polsce i innych państwach Europy Środkowej nie jest aż tak imponująca jak na przykład w Stanach Zjednoczonych, może to stopniowo ulegać zmianie z racji na nieunikniony kryzys gospodarczy spowodowany pandemią koronawirusa. Pełna kontrola nad własnym budżetem z racji na trudną sytuację społeczno-gospodarczą stanie się niewątpliwie jednym z priorytetów – wynosząc tym samym na piedestał możliwość ustrukturyzowanego przeglądu własnych wydatków. Takie aplikacje pod wieloma względami różnią się od siebie, dzięki czemu każdy może znaleźć coś dla siebie. Na przykład Mint automatycznie kategoryzuje transakcje z podpiętych do systemu kart kredytowych i debetowych i śledzi je w stosunku do budżetu, który można dopasować i dostosować do swoich potrzeb. Z kolei Goodbudget jest głównie dedykowany parom - istnieje możliwość podziału i pełnej synchronizacji budżetu z drugą osobą zarówno w systemie iOS jak i Android.
Tandem a naturalna konkurencja
Pomimo wszelkich zawirowań popandemiczne perspektywy na nadchodzące miesiące wydają się stabilne, choć nie aż tak obiecujące jak wcześniej oczekiwano. Zdaniem Rona Shevlina, Managing Director of Fintech Research w Cornerstone Advisors, era fintechowej eksperymentacji powoli dobiega końca. Wskaźniki które zyskają na znaczeniu to przede wszystkim liczba kont zasilanych finansowo oraz ich procent w stosunku do sumarycznej liczby pobrań aplikacji. Jego zdaniem w przypadku fintechów ukierunkowanych głównie na rynek B2B kluczowe wskaźniki będą bardziej operacyjne, takie jak poprawa szybkości, czasu trwania cyklu i mniejszych kosztów.
Zauważalna jest duża dysproporcja w obrębie samego środowiska związanego z sektorem bankowym. Obserwuje się niesłabnący optymizm wśród największych fintechów. Do lutego 2020 roku Revolut miał już niecałe 11 mln użytkowników. Zgodnie z przewidywaniami właścicieli do końca czerwca liczba użytkowników ma wynieść 13,07 mln, a następnie wzrastać o około 20%, by do grudnia 2020 r. osiągnąć 16,45 mln. Drugi z największych graczy, N26, już styczniu przekroczył liczbę 5 mln użytkowników, tym samym utrzymując niemalże wykładniczy wzrost i przewyższając znacząco prognozy firmy.
Inna sytuacja ma miejsce w przypadku tradycyjnych banków, których sytuacja finansowa często uległa pogorszeniu. Wedle analiz Międzynarodowego Funduszu Walutowego poza bezpośrednimi wyzwaniami związanymi z wybuchem epidemii COVID-19, utrzymujący się okres niskich stóp procentowych może wywierać dalszą presję na rentowność banków w najbliższych latach. Może to niepokoić, głównie z racji na fakt, że to stały rozwój zarówno tradycyjnej jak i nowoczesnej bankowości może być kluczem do wyjścia z kryzysu. Swoisty bankowy tandem gwarantuje również większy wybór dostępnych dla klienta usług, a tym samym większą konkurencję i wzmożone wprowadzanie innowacji w walce o każdego użytkownika.
Co więcej, mniejsze fintechy również borykają się ze sporymi problemami. Wedle najnowszego raportu CB Insights wartość umów podpisanych przez fintechy w Q1 2020 spadła aż o 35% w porównaniu do Q4 2019. Lepiej doinwestowane i zyskowne fintechy są w zdecydowanie lepszej pozycji, szczególnie w kontekście uszczuplania się funduszy inwestycyjnych i tym samym zwiększonej konkurencji w walce o jakiekolwiek fundusze na dalszy rozwój. Problemy jednych mogą stać się paradoksalnie bolączką drugich, tym samym pogarszając sytuację sektora, a w konsekwencji często całej gospodarki.