Maciej Zieliński
Rewolucja cyfrowa radykalnie zmieniła przemysł muzyczny. W 2019 roku udział streamingu muzyki przekroczył 50% globalnego rynku. Gdy dynamiczne zmiany zaczynają generować nowe problemy, coraz więcej artystów, producentów, a nawet dużych platform streamingowych dostrzega wartość technologii blockchain.
Na rynku zdominowanym przez gigantów takich jak Spotify, iTunes czy YouTube coraz częściej słychać głosy alarmujące o braku niezależności poszczególnych twórców. Kontrolę nad ich dziełami przejmuje najpierw wytwórnia, a następnie serwis za pośrednictwem którego są dystrybuowane. Nierzadko rodzi to konflikty, takie jak ten pomiędzy Taylor Swift a Spotify. Do niedawna praktycznie nie istniały inne rozwiązania, jednak rozwój technologii blockchain przyniósł długo wyczekiwaną szansę na uniezależnienie się artysty.
Blockchain to kontrola nad muzyką w rękach jej twórców
Co gdyby tantiemy z wyswietleń trafiały bezpośrednio do twórcy? Dzięki opartym o technologię łańcucha bloków inteligentnym umowom (smart contracts) na platformach takich jak Vezt czy Opus staje się to rzeczywistością. Różnica jest drastyczna. Takie nowoczesne serwisy pozwalają zachować artyście prawie 100% zysków z wyświetleń, gdy przykładowy Tidal potrąca z nich aż 80%.
Działanie OPUS Player opiera się na wykorzystaniu blockchainu Etherum i protokołu IPFS, dającego możliwość przechowywania i udostępniania danych w sposób zdecentralizowany. Na skutek czego przychody trafiają bezpośrednio do artysty w bardziej bezpieczny i przejrzysty sposób niż kiedykolwiek wcześniej.
Korzyści dostrzeżone przez branżowych gigantów
Decentralizacja jest szczególnie istotna w kontekście praw autorskich. Odbiorca często nie zdaje sobie sprawy jak wiele osób zaangażowanych jest w powstanie gotowego utworu. Ta mnogość bytów okazuje się rodzić niejasności nawet w dużych korporacjach.
W 2016 NMPA (National Music Publishers Association) oskarżył Spotify, o niedopełnienie warunków licencji mechanicznych, które odnoszą się do kontroli właściciela praw autorskich nad możliwością odtwarzania utworu muzycznego. Według organizacji miało to dotyczyć nawet 25% treści dostępnej w serwisie. Spotify utrzymywał, że nie wypłacił należnych tantiemów, ponieważ nie posiadał wszystkich danych, pozwalających stwierdzić komu rzeczywiście się należały.
Decentralizacja bazy praw autorskich
Dlatego aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości, korporacja zatrudniła nowojorski startup Mediachain Lab. Zajmuje się on min. rozwiązywaniem problemów z przypisywaniem wartości poprzez tworzenie warstwy wspólnych danych. Wydaje się, że branżowy gigant zamiast tradycyjnej, scentralizowanej bazy danych, postawił właśnie na tę zdecentralizowaną.
Byłoby to z pewnością uzasadnione, ponieważ wiąże ona ze sobą szereg korzyści. Jedną z najważniejszych jest łatwość namierzenia konkretnej informacji, w tym przypadku licencji. Gigantyczne znaczenie ma także odporność zapisanych w niej danych na manipulację czy zniszczenie. Wynika to z samej charakterystyki łańcucha bloków - danych raz wprowadzonych do bloku nie można zmienić ani usunąć.
Blockchain a Grammy
Jedną z pierwszych artystek, które doceniły potencjał technologii blockchain jest laureatka nagrody Grammy Imogen Heap. Już w 2015 roku wykorzystała ją publikując swoją piosenkę “Tiny Human” za pośrednictwem platformy Ujo. Jak podkreśla, takie rozwiązania pozwalają artyście decydować o losach stworzonego dzieła, jednocześnie nie skreślając współpracy z dużymi serwisami takimi jak Apple Music czy Spotify. Zamiast lawirować pomiędzy pułapkami poszczególnych umów, zamieściła ona utwór w jednym miejscu, a serwisy mogą zadecydować czy go wykorzystają, płacąc Imogen tantiemy zgodnie z warunkami zawartymi w inteligentnej umowie.
Artystka aktywnie promuje także swój autorski projekt jakim jest Creative Passport - baza danych zbierająca wszystkie informacje o twórcy przy użyciu technologii blockchain. Biografia, zdjęcia prasowe, a nawet to kto grał na perkusji w jego najnowszej piosence- wszystko zgromadzone w jednej lokalizacji. Nie tylko pozwala mu to zachować kontrolę nad swoim “wirtualnym ja”, ale również ułatwia rozliczenia w ramach wspomnianych smart contracts.
Dobra materialne
Nie ulega wątpliwości, że współczesna branża muzyczna generuje obszerny rynek zbytu na powiązane z nią dobra materialne. O ile astronomiczne kwoty, jakie osiągają bilety na rynku wtórnym nie dziwiły już w zeszłym stuleciu, o tyle spektakularny sukces produktów muzyków, jaki przypadł w udziale min. butom Kanyego Westa to fenomen ostatniej dekady. Przyczyna, dla której konsument jest w stanie zapłacić astronomiczną kwotę za ubranie sygnowane nazwiskiem ulubionego artysty, czy bilet na jego koncert jest wspólna - potrzeba doświadczenia autentyczności.
Jej gwarancję może stanowić właśnie blockchain. Podobnie jak dzieje się to z łańcuchem dostaw żywności, dzięki zapisowi informacji w księdze bloków, możliwe jest dokładne prześledzenie drogi produktu przed jego trafieniem w ręce konsumenta. Przyrównanie jej do drogi oryginalnego wzorca pozwoliłoby potwierdzić autentyczność zakupionego produktu. Równoległe wykorzystanie kodu QR czy chipu NFC pozwoliłoby przyspieszyć cały proces i ułatwić jego obsługę. Znacząco utrudniłoby to obrót fałszywymi, nieważnymi biletem czy podrabianymi kolekcjami muzyków.
Blockchain to szereg nowych możliwości dla całej branży
Jak widać z implementacji technologii blockchain w przemysł muzyczny mogą skorzystać wszystkie strony. Artyści światowej sławy i ci bardziej niszowi, lokalni. Producenci, wytwórnie płytowe, czy nawet duże serwisy streamingowe. Ale co najbardziej istotne, pozytywne zmiany dostrzeże również słuchacz. Blockchain pozwoli mu na bliższy kontakt z twórcą i podniesie, tak istotną w ostatnim czasie, świadomość konsumpcji. Wreszcie będzie on mógł w sposób przejrzysty uzyskać dotyczące jej informacje i bezpośrednio wspierać swojego ulubionego muzyka każdym odtworzeniem jego utworu.
Ten olbrzymi potencjał już dziś zaczyna być wykorzystywany i jest tylko kwestią czasu, aż dostrzeże go cała branża.